Banda psychodelicznych freaków jak zwykle jest 3 kroki przed innymi. Tym razem w kwestii organizacji koncertów w dobie COVID-19.
I experienced The Flaming Lips in concert and it made me a better human being głosił napis na jednym z t-shirtów znajdujących się kiedyś w merchowej ofercie działającego od ponad 35 lat psychodelicznego zespołu. Jako lipshead widziałem wariatów z Oklahomy na występach w 3 różnych krajach i na 2 kontynentach i mogę zaświadczyć prawdziwość tego hasła. Każdy koncert autorów The Soft Bulletin to prawdziwy jarmark cudów, który każdy powinien usłyszeć na własne uszy i zobaczyć na własne oczy.
Jednym z popisowych numerów każdego występu grupy jest moment, w którym wokalistka Wayne Coyne wchodzi do plastikowej bańki, a następnie spaceruje po rękach publiczności. Teraz grupa postanowiła wykorzystać ten patent, by móc grać koncerty w bezpiecznych warunkach. Każdy członek zespołu oraz każda osoba wśród publiczności obowiązkowo przywdziewa jeden z kilkudziesięciu bąbli, które zapewniają dostęp do powietrza. Nie wiadomo jakie skutki ten zabieg ma dla akustyki występu. Publiczność na występie, który odbył się wczoraj w rodzinnym mieście The Flaming Lips, Oklahoma City, była jednak z pełni usatysfkacjonowana, co widać na poniższych materiałach.
Przed pełnowymiarowym koncertem w Oklahomie zespół wypróbował już ten koncept w studiu Late Show with Stephen Colbert, gdzie dla zabańkowanej publiki zagrał jedną ze swoich najsłynniejszych kompozycji i podstawę ich każdego występu – „Race for the Prize”.
Wczorajszy występ w Stanach był przetarciem szlaków dla nowej formuły pandemicznych koncertów. Czy jest szansa, że zespół wyruszy w większą trasę z tą inicjatywą lub inni skopiują ten pomysł? Zobaczymy niedługo.